Rozdział 7.
Jeszcze tego samego dnia przyszła mama. Usłyszała moją rozmowę z siostrą na temat wakacji z naszymi połówkami. Oczywiście... Mama była zła. Postanowiła, że Tasha jest starsza to pojedzie, a ja nie. Musiałam się z tym przespać...
~*~
Rano przypomniała mi się wczorajsza kłótnia między mamą, a mną. Wyciągłam pierwszej szuflady w biurku żyletę, która mi pozostała. Nacinając pierwszą prostą linię na nadgarstku, ktoś chciał za wszelką cenę wejść do tego domu.
- Tasha otwórz! - krzyknęłam panicznie. - Słyszysz! Otwórz je! - mojej siostry chyba nie było w domu, a osoba za drzwiami chciała wejść i nie odpuszczała. Nie chciałam, aby tamta osoba zepsuła drzwi i po raz kolejny oberwało mi się. Poszłam z zakrwiawoną ręką. Spojrzałam przez dziurkę w drzwiach.
- Harry? To nie jest pora. - obiecałam mu coś, a teraz właśnie złamałam obietnicę.
- Słyszałem jak krzyczy! Co się dzieje?
- Nic Harry, nic. Odejdź, prosze.
- Jess, ja nie odejdę. Muszę wiedzieć co się stało. Wpuścisz mnie?
- Jeśli nie będziesz krzyczeć... i wyżywać się na mnie to Cię wpuszcze, ale obiecaj. - uległam i otworzyłam drzwi i uciekłam do łazienki nad kran.
- Mogę wejść? - spytał.
- Jeśli musisz. - już nie miałam sił, żeby i z nim się kłócić.
- Co ty zrobiłaś? Jess, obiecałaś. - podeszedł Harry i włączył wodę w kranie. - Daj mi proszę żyletkę- poprosił mnie. Oddałam mu, a on znalazł kosz i wyrzucił przedmiot. - najpierw opatrze, potem opowiesz.
~*~
- Znowu się okaleczasz?
- Tak wyszło Harry. - spojrzałam na obandarzowaną rękę.
- Damy radę, razem, ale co się stało? - spytał
- Mama nie pozwoliła mi z tobą jechać. Usłyszała moją rozmowę z Tashą. Jej pozwoliła, a mi nie. A dziś sięgnęłam do szuflady... i... -odpowiedziałam.
- To problem twojej mamy, a nie twój, nie zadręczaj się tym - ucałował moje czoło - Kupiłem już bilety na samolot i wynająłem domek blisko plaży.
- Naprawdę?
- Tak, a jeśli będą komplikacje to spakujesz się i wezmę Twoją torbę wcześniej, ok? - zaproponował.
- Dziękuję. Ona jest nieobliczalna. Spakuje się jutro.
- Kocham Cię. - powiedzieliśmy jednocześnie.
~*~
- Hazz? - kochałam go i chciałam skończyć to co wczoraj mu przerwałam.
- Hm?
- Wiem, że wczoraj nie chciałam, ale... - spojrzałam na jego usta.
- Ja też chcę tego co ty... - uśmiechnął się, a ja położyłam na łóżku.
- Ale tylko to. Pamiętaj. - ostrzegłam.
- Dobrze skarbie, nie chcę zrobić czegoś czego sobie nie życzysz, jeśli będę robić coś niestosownego to mi to powiesz, ok?
Skinęłam głową, a Harry ułożył się tuż nade mną. Czułam jego cudowny zapach. Zamknęłam oczy. Kiedy chłopak zjeżdżają z ust, błądził po szyji, ja wplotłam swoje dłonie w jego włosy. Jego lekko kręcone włosy było cudne.
- Jess? Harry? - usłyszałam głos siostry.
Harry zaprzestał swojego dalszego czynu i opadł na bok. Usiadłam po turecku.
- Tak, to my? - powiedziałam to w stronę Tashy.
- Nie spodziewałam się tego po was. - Oparła się o futrynę moich drzwi i uśmiechała się.
- Tasha, a wy tego nigdy nie robiliście? - wtrącił się uśmiechnięty Harry.
- Ugh... - odpowiedziała Tasha i wyszła do siebie.
- Poszła. Wrócimy do tego? - spytałam.
- Jeśli sobie życzysz. - zaśmiał się Harry.
- Chodź tu kocie. - zawołałam chłopaka, który wrócił do swoich czynów. Podobało mi się. Kiedy Harry chciał ściągnąć moją bluzkę spojrzał na mnie. - Ściągnij i rób to co robiłeś. - powiedziałam stanowczo. Hazz zrobił to o co prosiłam. Jego język robił niezwykłe figury. W tej chwili nie zastanawiałam się czy Tasha słyszała mojego krzyki ze szczęścia.
- Och... Harreh...
Ktoś miał wyczucie czasu. Zaczął otwierać drzwi od mieszkania. To nie była moja siostra... To była mama.
- Harry! To mama! Idź pod łóżko! Jest dużo miejsca! - krzyczałam, kiedy ubierałam górną część ubrania.
~*~
Mieliśmy naprawdę szczęście. Mama weszła dosłownie na chwilę, aby sprawdzić co u nas i wziąść coś na przebranie.
- Nie przejmuj się Jess. Będzie dużo takich chwil na naszych wakacjach. - powiedział Harry, który chwilę temu wyszedł spod łóżka. - Ale zdziwiłaś mnie.
- Ja? Czym?
- Nie myślałem, że pozwolisz mi na dalsze działania. - pocałował mnie w usta.
- Kocham Cię i ufam. A co do tego, to masz... niesamowity język. - zaczęliśmy się obaj śmiać.
- Cieszę się. Ja Tobie też ufam...
___________________________________________
Heeeej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz